Niestety, dziś aparat po prostu zawiódł. A dokładniej, chyba baterie, generalnie, baterie nie lubią, gdy aparat podłączam przez USB. No cóż, aparat to już staruszek, więc może mieć swoje fanaberie na starość...
Dzisiaj spacerek miał być w założeniach krótki. Więc wyjazd do Stanowic, tam zejście z pół kilometra w dół, w kierunku Bogdańca. Na stary, poniemiecki cmentarz protestancki. Tak stary, że części grobów już się nie odnajdzie. Uważnie trzeba stawiać kroki, bo wiele z grobów jest tak zarośniętych, że nawet nie zauważycie, gdy postawicie nogę na jakiejś płycie nagrobnej. Trzeba przyznać, że ten cmentarz ma swój urok, i polecam go odwiedzić, zwłaszcza, że z roku na rok się zmienia, za każdym razem wygląda inaczej, choć coraz ciężej znaleźć coś, co jeszcze się uchowało. Wkrótce, na 1 listopada, wrócę do tego tematu.
Na razie jednak, dalszy spacerek po lesie. Trzeba przyznać, że mimo ulewnych deszczy, mimo iż w wielu miejscach mówi się o powodziach, to z ciągnącego się wzdłuż drogi do Bogdańca strumienia, obecnie pozostało jedynie suche koryto. Ot, zwykły rów, jakich tu pełno, i jedynie stojące nad nim mosty sugerują, że jednak to jednak jest koryto strumienia. Trzeba przyznać, że okolica tutejsza jest bardzo malownicza. I znajdują tu coś ciekawego zarówno amatorzy porzuconych dróżek, na środku których można znaleźć małe drzewka (na zachód od drogi), jak i ucywilizowane, znakowane szlaki zarówno piesze i rowerowe, jak i konne. Zarówno niebieski szlak rowerowy, jak i żółty szlak konny wiją się przez ten teren, wydłużając drogę pod górę, a potem przeciskając się szczeliną grani pomiędzy licznymi wąwozami uciekającymi w dół. Oczywiście, w każdej chwili można z nich zejść i udać się w jedną z takich odnóg. I nie należy się obawiać, że gdzieś się zgubimy. Może teren wydawać się nawet lekko górzysty, jednak zawsze miejmy świadomość, że utrzymując mniej więcej stały kierunek, w ciągu godziny czy dwóch zawsze wyjdziemy na jakąś asfaltową drogę, a stąd już o krok od cywilizacji. Z drugiej strony, las wcale nie wygląda tak, jakby się miał zaraz skończyć i naprawdę całkiem blisko Gorzowa można zapuścić się w dzikie ostępy kniei.
Co do wszechobecnej jesieni... jednak nadal w koronie drzew przeważa zieleń. Jedynie gdzieniegdzie widać delikatną żółć czy czerwień jesienną, przypominającą dziecięce rysunki gąbką na papierze. Za to wszędzie można znaleźć jakieś jesienne smakołyki – a to orzechy buczynowe na ziemi, a to czarny bez na krzewach, a to wreszcie przepiękną jarzębinę, nadającą się zarówno na korale, jak i na nalewkę. Czy dobrą – będę wiedział dopiero za 2-3 miesiące...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz