Gdzie to dziś nogi zaniosą? Wyjątkowo kiepsko szło mi szukanie pomysłu na spacer, w końcu padło na Sławno. Drogą krajową nr 22 w kierunku na Strzelce, przy drodze mijam stawek zaadoptowany na letnią działkę z altanką i skręcam w wyboistą, brukową drogę tak kiepską, że aż żałuję, że nie dojechałem od strony Strzelec.
Spacerek na zachód, gdzie wioska szybko się kończy i wchodzę pomiędzy drzewa. Mijany rowerzysta mówi, że dalej nie ma co iść, że grzybów już brak, jednak informację tą dementuje napotkana chwilę później staruszka potwierdzając to, co wiadomo od zawsze: że na grzyby trzeba wiedzieć, gdzie iść. Idąc jeszcze kawałek, wychodzę na ogromną polanę, poprzecinaną rozlicznymi stawami. Wokół pełno kwiatów – wokół kępy wysokich, żółtych „słońc”, pomiędzy nimi małe, fioletowe kwiatki, gdzie indziej biało-różowawe puszyste baldachy powoli zamieniające się w nasiona, gdzie indziej drobne żółte kwiatki przypominające swym kształtem kolorowy sztuczny śnieg napsikany na drobniutkie gałązki. Po długotrwałej suszy, ostatnie deszcze wywołały wczesnojesienny wysyp kwiatów. Z kolei wśród trzcin kwitnie pałka, stanowiąca ciekawą ozdobę domu zamiast bukietu kwiatów. Niezdecydowany deszczyk próbuje nakłonić do powrotu, jednak kilka kropel raczej nie stanowi zagrożenia.
Groblą przechodzę wśród stawów, aby kawałek dalej odbić od żółtego szlaku rowerowego i skierować się w kierunku torów. Wokół typowy las sosnowy, jedynie gdzieniegdzie poprzecinany zarośniętą już transzeją lub niskimi jeszcze drzewkami liściastymi, tworzącymi drugą, niższą warstwę roślin. Gdzieniegdzie grzyby – jednak same trujaki, zarówno te bure psiaki, jak i popularne czerwone muchomory, jeszcze bez białych kropek. Krótki postój, w czasie którego asystuje mi czerwona ważka i żuczek, który wdrapał się na zebrane pałki.
Za torami odbijam w krótki czarny szlak, który doprowadza do Jeziora Żwirka. Tak więc bajkowy komplet – Żwirek i Muchomorek – dzisiaj odwiedzony. Pozostałości po odkrywkowej kopalni piasku, obecnie zalane, to dwa jeziora o nieregularnym kształcie, pełne cypelków, półwyspów, zadrzewionych wysepek. Na jednym z takich cypelków piaszczysta plaża z piaskowym zamkiem z fosą. Z kolei niezalane obszary, swą fakturą przypominają łupkowe góry – choćby takie, jak Wielki Kanion Kolorado.
Chmury znowu ostrzegają, jednak teraz już trochę groźniej – krople nie są już ani drobne, ani pojedyncze. Więc szybko do lasu, górą wysokiego, spadzistego klifu. Teraz już deszcz atakuje swą pełną siłą, na szczęście ratunek przynosi zabrana na ten cel deszczowa kurtka. Zwłaszcza, gdy przyszło wyjść na otwarty teren. Próba ucieczki przed deszczem sprawia, że nie podziwiam otaczających widoków, nie próbuje dokumentować piękna swym aparatem. Z drogi na Zwierzyn odbijam w kierunku Sarbiewa, mijam stację kolejową i dochodzę do wioski. Tu warto zwrócić uwagę na stary folwark, odremontowany choć w dużym stopniu na wzór współczesny. Stąd już asfaltem do Sławna, gdzie czeka pozostawiony samochód.