Trochę tu czasu nie pisałem, bo choroba okazała się bardziej nieznośna, niż przewidywałem. Jednak powoli wracam do spacerków, choć na razie krótszych.
Tym razem postanowiłem wybrać się do Starego Dworku koło Skwierzyny. Złośliwa pogoda próbowała mnie odstraszyć. Padało, i to bez ustanku – a jak się okazało wszystko dlatego, że całkiem lokalny deszczyk posuwał się równo z moim samochodem na południe. Wystarczyło przeczekać 15 minut w pobliskim barze, i deszcz ustał, więc zdecydowałem się jechać dalej.
Ze Starego Dworku postanowiłem się udać w kierunku północnym nad Obrę. Jeszcze przed końcem wioski stoi stary, porzucony dom wiejski, z drzwiami pięknie oddającymi fakturę drewna – zawsze lubię na niego spoglądać. A potem dalej w pole, przed siebie
.
Przez las, i na malutki półwysep, w pobliżu którego znajduje się piękna polana, która aż prosiła się, aby przystanąć na chwilę i się opalać, zwłaszcza, że chwilowo niebo zrobiło pięknie niebieskie. Jednak nic, co piękne, nie trwa wiecznie, słońce schowało się za chmury. Więc dalej wzdłuż rzeki... chwila buszowania wśród chaszczów, wokół przepiękne małe niebieskie kwiatki, zając chyżo ucieka spod nóg, po lewej wysoki stok schylający się ku rzece, i po chwili dochodzę do drogi.
Niestety, po chwili zaczyna padać deszcz, więc szukam schronienia na ambonie. Z góry podziwiam zieleń świeżo wyrośniętych zbóż na polu. Zieleń o tyle ciekawą, że niejednolitą – i trudno powiedzieć, czy te plamy to efekt różnej szybkosci wzrostu trawy, czy może jedynie cień chmur, zasłaniających niebo. Jednak pogoda zmusza do szybkiego odwrotu, wzdłuż granicy pola a następnie tą samą drogą, którą przyszedłem. Tak więc nie dane mi było dojść do pobliskiej Lisiej Góry. A gdy potem spojrzałem na mapę, to uświadomiłem sobie, że ten deszcz, który wygonił mnie z lasu, to... ten sam, który ciągnął się za mną aż z Gorzowa. No cóż, widać za krótko przesiedziałem w barze...
Na koniec, ciekawe zestawienie podpatrzone w pobliżu miejsca, gdzie zaparkowałem samochód:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz