Niedawno opisywałem Ściechów, najpiękniejszą wioskę północnolubuskiego – tym razem parę rad praktycznych, ułatwiających odnalezienie opisanych atrakcji.
1. Kolorowy ogródek (mniej więcej środek drogi z centrum na wschód) – na szczęście nie ogrodzony, więc wejść łatwo, ale zawsze to lepiej spróbować spytać właściciela. I tu uwaga – nie zaglądajcie do najbliższego, stojącego po drugiej stronie ulicy, bo tam co najwyżej poradę możecie uzyskać. Warto przejść się o jeden dom na wschód, podobno tam mieszka właściciel, i jak słyszałem od właściciela czołgów, bardzo gościnny człowiek (choć czy nie jest to typowa cecha mieszkańców wsi?).
2.Militaria – szukamy je na wschodnim końcu wioski. Numer? Jakieś 140... choć dwa pojazdy stoją na polu, a kolejne widać tuż zza furtki, tu też warto zapytać gospodarza. To sąsiadujący ze złomowiskiem domek. Gospodarz, pan Czesław Pirzecki, jak sam siebie określa „ruski człowiek” (w znaczeniu: gościnny, przyjazny), z radością opowie wam o wszystkich tych pojazdach, także tych ukrytych głęboko w podwórzu, tych już odrestaurowanych i tych, które czekają na przywrócenie im ich blasku. W sezonie nawet możecie się przejechać tymi pojazdami, oczywiście za opłatą (20zł za pojazd opancerzony, 50zł za jazdę czołgiem).
Choć oburzy się, że nie znacie historii spalonej wsi, ale z jeszcze większą radością wam ją opowie, a trzeba przyznać, że historia to nie tylko ciekawa, ale i pięknie opowiedziana, potrafiąca sprawić że czujemy się, jakbyśmy to my sami siedzieli w tych czołgach i walczyli w obronie... nie, nawet nie ojczyzny, bo historia mówi o naszych przyjaciołach zza wschodu, którzy walczyli o „wolność bardziej waszą niż naszą”, bo sami już nie wiedzieli, jak daleko się zapędzili od swej ojczyzny. Jedno nieostrożne słowo, napomknięcie o motorach – i przeciągnie was przez wszystkie swoje stodoły, abyście obejrzeli jego kolekcję WSM-ek, podobno uwzględniającą wszystkie wersje jakie zostały kiedykolwiek zbudowane.
Już widać fundamenty przyszłego muzeum, w którym zostaną one wyeksponowane – ale wiadomo, jak się buduje w Polsce, więc zostane ono otwarte najwcześniej w październiku, ale pan Rzepicki już zapowiada, że w sezonie letnim chce je pokazywać pod gołym niebem.
Ale spróbujcie nie uszanować praw gospodarza, spróbujcie wejść na jego teren bez pytania, to będziecie uciekać jakby ktoś do was strzelał z dubeltówki (i sam osobiście widziałem takich natrętów, postraszonych zwykłym, prostym gestem) – a przecież wystarczy podejść, spytać, to naprawdę gościnny i „swój człowiek”.
Choć pamiętajcie – to nie jest szybka atrakcja, „krótki przejazd karuzelą” do jakich jesteśmy przyzwyczajeni w naszym zaganianym, codziennym świecie, odwiedzenie tego miejsca zajmuje trochę czasu, a co gorsza, dzięki jego talentowi oddziedziczonym zapewne po jakichś bardach, nawet nie zauważycie, jak szybko mija czas, jak bardzo późno się zrobiło... a przecież wokół jeszcze tyle atrakcji do obejrzenia...
Choć pamiętajcie – to nie jest szybka atrakcja, „krótki przejazd karuzelą” do jakich jesteśmy przyzwyczajeni w naszym zaganianym, codziennym świecie, odwiedzenie tego miejsca zajmuje trochę czasu, a co gorsza, dzięki jego talentowi oddziedziczonym zapewne po jakichś bardach, nawet nie zauważycie, jak szybko mija czas, jak bardzo późno się zrobiło... a przecież wokół jeszcze tyle atrakcji do obejrzenia...
3.Jeśli szukacie wodospadu, o którym wspominałem, to idąc od wschodniego końca wioski, to jest to pierwsze gospodarstwo po lewej za gospodarstwem z militariami. Co prawda wodospad znajduje się na terenie prywatnego ogródka, to jednak bardzo ładnie go widać zza płotu. Oczywiście, nie należy przesadzać ze wścibskością i uszanować prywatność gospodarzy ogródka – właśnie dlatego nie mam zdjęcia obrazującego ten sztuczny ruczaj
To jest 138, a hala już stoi gotowa i ma nowy nabytek T-34. Podobno był rekwizytem grającym czołg ruskiej załogi "Czterej Pancerni i Pies"
OdpowiedzUsuńPrzepraszam w filmie "Czterej Pancerni i Pies"
OdpowiedzUsuń