wtorek, 22 grudnia 2009

Zima w Kraju Kwitnącej Wiśni















Domek Japoński, Mierzęcin

To jak już zaczęliśmy zwiedzać pałac w Mierzęcinie od tyłu (domek japoński znajduje się za pałacem, nad małym stawem - ciężko nie znaleźć), to i pierwsze zdjęcie także od tyłu:
Zawsze lubię to miejsce, choć niestety drzwi od tej strony są zawsze zamknięte


Pałac w całej swej okazałości



Lekko z boku od wjazdu, koło centralnego skweru parku przypałacowego, sąsiadując ze współczesnym polskim cmentarzem, znajduje się stary cmentarz były właścicieli tego pałacu, rodziny von Waldow. Oprócz starych, zabytkowych zniszczonych już grobów, ciekawostką są trzy niziutkie (ok. 30cm) prostokątne płyty upamietniające współcześnie zmarłych członków rodziny (najnowsza z nich ma wpisany rok 2007). Zapewne ich zwykłe groby znajdują się gdzieś w Europie, jednak w ten sposób obecny właściciel oddaje szacunek członkom rodziny ostatniego szlacheckiego właściciela tego zamku.

PS. Pałac w Mierzęcinie zajął trzecie miejsce w internetowym konkursie na "Perły w koronie województwa lubuskiego".



wtorek, 15 grudnia 2009

Trzeźwy był tylko że miał promile we krwi

Komentować tego cytatu nie trzeba, ja się dziwię, że ktoś mógł coś takiego wymyślić pisząc o jeździe samochodem... dlatego to kolejny kruczek w dziedzinie absurdów drogowych. Przebijający wszelkie tłumaczenia piratów na TVN Turbo.

niedziela, 13 grudnia 2009

Sylwetki aniołów


Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem     
Biblia Tysiąclecia

"Mój Anioł"
Mój Anioł co wieczór
Pierze skrzydła w pralce
Zawiesza je troskliwie
Nad kuchennym piecem
Na gwoździu wbitym w ścianę
Wiesza aureole
I tak bardzo po ludzku
Włosy czesze przed lustrem
Rano wstaje jak wszyscy
Wkłada strój roboczy
Dzwoni z budki do Boga
I kłóci się o czyjeś jutro
A gdy wraca zmęczony
Od drzwi pyta o obiad
I zagląda do garnków
Całując mnie w ramie
Fiodor Dostojewski

Zleciał on z nieba
Chciał ludziom pomagać
Chciał im pokazać co to jest dobro, co zło
 Zleciał anioł z nieba
Chciał im dać wiarę w drugiego człowieka
Chciał im pokazać co to jest miłość
 Zleciał na ziemię
Leży na ziemi nie może się podnieść
Jest on martwy; chciał ludziom pomagać
Mu nikt nie pomógł
Autor nieznany, znalezione na angels.tivi.net





"Skrzydła"
 Odcięli aniołom skrzydła
bo dawały wolność.
Odarli z ich szat
gdyż za piękne były.
Obrzucili je błotem
bo białą skórę miały
Teraz stoją
Ranne, nagie, brudne
lecz nadal doskonałe...






Usiadł raz Anioł
Na parapecie
W białej sukience
W śmiesznym berecie
Skrzydła miał jakieś postrzępione
Sandały na nogach odwrócone
Wygląd miał raczej
Mało anielski
Sukienka w plamy
Uśmiech łobuzerski
Ale miał w sobie to coś…
Coś Wielkiego…
Mój Anioł Stróż
Nie chcę innego…

sobota, 12 grudnia 2009

Miasto Aniołów

Dzisiaj mały fotoreportaż ze zorganizowanego przez
 Świetlicę Młodzieżową "Gniazdo" 

Gorzowskiego Dnia Aniołów.



Anioły są wśród nas

I każdy ma swojego                     Stoją obok nas na przystanku...


Uczestniczą w naszych pracach - i w naszej zabawie...


Choć czasem oszukują, bo jakże bez cudu sprawić, by sanki bez śniegu jeździły...


Swym działaniem...


sprawiają, że udzie się radują i upiększają swój świat...



Czasem ledwo dające się poznać wśród tłumu.... czasem przybierające postać pięknego dziewczęcia...

Gdy chciałam Go szukać
w niebieskich przestworzach
Jego już nie było
Zabrali mu klucze
Od bram Raju
Princess, Tylko mój Anioł



a czasem dające się od razu rozpoznać...



a czasem jedynie dyskretnie zostawiające dzieło swych rąk...

Sprawdź... może ty też jesteś Aniołem... może ty też usłyszysz odgłos wschodzącego słońca... a jeśli nie, to zawsze możesz wykąpać się w oceanie ;)

czwartek, 10 grudnia 2009

A czemu nie chodnikiem?

Ja rozumiem, że gdyby nie ma chodnika, należy iść poboczem, lewą stroną drogi, ale zastanówcie się sami - czemu drogówka i PZU polecają iść lewym poboczem, gdy po prawej stronie jest piękny chodniczek? ;)

Stare Kurowo, wyjazd w kierunku Drezdenka

I znowu Lipy

I znowu w okolice Lip zbłądziłem, jednak tym razem od południa. Ot, kolejna lokalna wycieczka, tym razem w tereny już wielokrotnie zmierzone. Zaczynam od Santoczna. Kierowców uprzedzam, że na samym wjeździe do wioski, jeszcze przed rondem, są na drodze garby, oznaczone jak wysepka – sam dopiero w ostatniej chwili zrozumiałem, o co chodzi, więc należy poważnie traktować znak „strefa zamieszkania”.
Jak zawsze, trasę zaczynam od parku z XVIIwiecznym kościołem szachulcowym, z czynnym zegarem i dzwonem. Tuż przed kościołem, koło krzyża,  znajduje się głaz z ciekawą tablicą upamiętniającą powstały w 1765r. zakład metalowy, w którym wyprodukowano części do pierwszej maszyny parowej.
Idąc kawałek dalej w kierunku północnym, mijamy rzekę z urokliwym wodospadem. Trzeba dodać, że wodospad ten został stworzony sztucznie poprzez zasypywanie rzeki kamieniami i ziemią. Dzięki temu z jednej strony można było zbudować młyn napędzany wodą (obecnie znajduje się tu gospodarstwo agroturystyczne „Sanus”), ale także nastąpiło podniesienie poziomu wody w pobliskich jeziorach, dzięki czemu możliwe stało się przepłynięcie łodzią i połów ryb na największym w okolicy jeziorze Lubie. Zdjęć z wioski dziś nie umieszczam - jeszcze będzie okazja, a pogoda raczej im nie sprzyjała, więc zrobię lepsze przy następnej okazji.
Naprzeciwko wspomnianego gospodarstwa, znajduje się lapidarium, z którego właśnie pochodzi zdjęcie które umieściłem w tegorocznych wspominkach na Wszystkich Świętych.
Idąc dalej drogą, po prawej mijamy jezioro, na której piasek mieszał się z wszędobylskimi igłami jałowca, i nawet pomost pokryty był jałowcowym kobiercem.
Co prawda wzdłuż drogi przepiękne łany mchu przełamywane liścmi zbrązowiałych już paproci, a kontrastowe kolory wzmacnia woda, którą są nasiąknięte, jednak polecam na chwilę zejść ze szlaku (niebieski pieszy, zielony rowerowy) i przejść się równoległą dróżką idącą wzdłuż jeziora Mrowinko. Na mapie zastanawiać może kogoś drobny szczegół – rzeka przecinana jest drogą do Rybakowa, nie ma jednak zaznaczonego żadnego mostu. I tak właśnie jest w rzeczywistości – droga pozostała, jednak to kolejny zniszczony most, a właściwie tylko wystające słupki. A ja zmierzam dalej wzdłuż Jeziora Mrowinko, jako miejsce postoju jak zwykle obierając most na rzece łączącej jezioro Mrowinko z Lubiem. Jakoś lubię to miejsce, i mam nadzieję, że po zdjęciu widać dlaczego.
W pewnym momencie odbijam jednak od szlaków rowerowych, aby obejść jezioro Chłop ze strony wschodniej. Zaraz na początku jeziora ciekawy zagajniczek łysych drzew pokrytych jedynie porostami mchów, który zapewne późnym wieczorem mógłby być świetnym schroniskiem dla wszelkich strzyg, wiedźm, wampirów i innych potworów, choć zapewne potwory wodne wybrałyby jezioro. Na szczęście wszystkie one boją się światła dziennego (nawet tak słabego jak w ten zachmurzony, jesienny dzionek), więc nie straszony mogę iść dalej, do parkingu leśnego. A przy nim wciąż stoją stare, porzucone kanapy i śmietnik, które tworzą ciekawą kompozycję z rozczapierzonymi konarami  drzewa. Zapewne kanapy te są doskonałym miejscem aby odpocząć, jednak w tak mokry dzień siadanie na nasiąkniętych wodą materacach da efekt podobny, jak wejście do jeziora, dlatego jednak przystanek lepiej zrobić pod charakterystycznym drewnianym dachem.

Po krótkim postoju, kawałek asfaltem (czarny szlak rowerowy), a następnie skrót do zielonego rowerowego, po czym ponownie odbijam na wschód na południowym krańcu jeziora Chłop. Tym razem jednak mostem przez uroczysko-bagnistą rzekę łączącą jeziora Mrowinko i Chłop (na szczęście nie niepokojony przez żadne topielice), i od tego miejsca już najmniej ciekawy etap podróży. Najpierw las tzw. „przemysłowy”, jakby sadzony od linijki, z drogami dzielącymi las na idealnie równe kwadraty. Potem już wzdłuż jeziora Mrowinko przez letniskowe zabudowania Santoczna. Niestety, tylko sporadycznie można spotkać jakąś ciekawą zabudowę lub małą architekturę ogrodową, jak chociażby drewniany wiatrak, większość stanowią proste, mało ciekawe budynki, wśród których niebieskim szlakiem rowerowym dochodzi się do wodospadu w Santocznie. Jedyną ciekawszą atrakcję stanowią umieszczone przy drodze koliste, drewniane „kwietniki”, z czerwonono owocującymi krzewami.

wtorek, 1 grudnia 2009

Ciekawostka: już prawie woda w proszku...

Szukając przepisów na przetwory z leśnych owoców, znaleźć można różne dziwolągi, i nie zdziwi mnie, gdy kiedyś znajdę przepis na wodę w proszku. Na razie udało mi się znaleźć jedynie przepis na „suchą nalewkę” oraz „suchy sok”.

Nalewka sucha
Oczywiście, sama nalewka jest nalewką mokrą jak na nalewkę przystało, a jej nazwa pochodzi od metody jej wytwarzania. W metodzie tej owoce nie mają bezpośredniego kontaktu z ciekłym spirytusem. Do słoja wlewamy spirytus w takiej ilości, aby nigdy nie dotykał on owoców nawet, gdy puszczą one soki. Następnie na krawędzi słoja zawieszamy gazę, a na niej umieszczamy owoce. Słoik zakręcamy tak, aby końce gazy wystawały poza nakrętkę, wszak nie chcemy, żeby aby spirytus nam odparował. Opary spirytusu zaczynają krążyć w całej objętości słoika, wypłukując kolor i smak owoców.

Sok suchy czyli podróżny
Jak widać z dalszego opisu, jest to typowy „sok w proszku”. Przyzwyczailiśmy się już na polskim rynku do cukru brązowego, trzcinowego, może pora na cukry owocowe, bo tym właśnie jest staropolski „sok suchy”. A teraz już sposób jego przygotowania podany w oryginalnej, staropolskiej gwarze:
Utłucz miałko cukru i wsyp na półmisek. Wyciśnij przez serwetę owoców bzu dzikiego soku, i lej łyżeczką na cukier, mieszając go drugą łyżeczką z sokiem, gdyby się razem połączyły; nie rozcieraj jednak cukru, ale z lekka go przewracaj. Jeżeli cukier będzie białawy i suchy dodaj więcej soku. sok na to użyty, powinien być bez wody i w miarę na cukier wlany; cukier bowiem roztopiwszy się nie prędko stwardnieje. Cukier sokiem napojony, jak będzie już suchy, zsyp do słojów, zawiąż pęcherzem, w zimnem i suchem utrzymuj miejscu. 
Biorąc do użycia, zagrzej szklankę wody, wsyp do niej stołową łyżkę suchego soku, niech się rozpuści i używaj za napój. Napój ten jest przyjemny i łatwo się utrzymuje, tak w domu, jako i w drodze.
Dobry jest też sok z berberysu, pórzeczek i cytryn tym robionym sposobem.
spiżarnia wiejska 1838 rok  (więcej staropolskich przysmaków w Kuchni w ogrodzie)