sobota, 19 września 2009

X Dni Twierdzy Kostrzyńskiej - inscenizacja

No i "mięsko" całej imprezy... INSCENIZACJA
Tu jeszcze odpoczynek przed atakiem...
Niestety, nie obyło się bez wypadku. Najprawdopodobniej źle domknięty zamek armaty otworzył się w trakcie wystrzału, a artylerzysta dostał nim w twarz. Reakcji zarówno inscenizatorów, jak i organizatorów całej imprezy nie można uznać za błyskawiczną, jednak na szczęscie wypadek nie był groźny i skończyło się na drobnych złamaniach nosa i palców.





Szarża ułańska biegnie po pomoc dla rannego artylerzysty
Strona radziecka jeszcze nie wie co się dzieje i kontynuuje inscenizację






A to już własciwa inscenizacja... feralna armata artyleryjska służy już tylko jako miejsce do schowania się...
Cóż to za atak bez flagi?

Niemcy opatrują rannych - zwycięzcy pilnują, żeby jednak nie była to przykrywka dla wrogich akcji
Typowy rosyjski szaberek - wszak wiadomo, że rosyjska armia miała porządne, niemieckie buty ;)

Żeby nie było wątpliwosci kto wygrał - piękna czerwona flaga z sierpem i młotem
Duma na twarzach zwycięzców

X Dni Twierdzy Kostrzyńskiej - motocykl

Stwierdziłem, że jednak motocykle to całkiem wdzięczny obiekt do zdjęć, więc od teraz, będę im poswięcał oddzielne posty. A i na Dni Twierdzy Kostrzyńskiej ciekawy model przyjechał...


Jak widać po wypucowanych reflektorach, imprezie sprzyjała pogoda

No i taka retrospektywna ciekawostka - tą maszyną zainteresował się nawet Napoleon... pewnie gdyby wszyscy żołnierze takie mieli, doszedłby do Moskwy przed zimą...

X Dni Twierdzy Kostrzyńskiej - początek

Jak co roku, Twierdza Kostrzyn organizowała Dni Twierdzy Kostrzyńskiej. W planach - przemarsz uczniów szkół podstawowych w strojach historycznych, parę innych historycznych przebierańców (w tym gwardzisci kostrzyńscy) i inscenizacja walk o twierdzę Kostrzyn.




I jakie rozkazy przyjdą?         "Gwardzianka" dumna z kostrzyńskiego wina





No i oczywiscie ludzie z grupy rekonstrukcyjnej przeprowadzającej inscenizację
A to już... przebrania z innych okresów ;)
No i oczywicie, kostrzyńskie krajobrazy

A na koniec - gwardzisci jeszcze raz, tym razem odpoczywający po trudach zwiedzania

piątek, 11 września 2009

Z archiwum: księżycowy krajobraz

No cóż, nie zawsze pogoda sprzyja wędrówkom, więc żeby utrzymać mniej więcej cotygodniowe wpisy, postaram się wykopać coś ze swoich archiwum. Co prawda miałem wrzucić coś bardziej letniego, ale że ostatnio dostałem zdjęcia kamieniołomów niczym z Marsa, to mnie natchnęło na odkopanie zdjęć równie kosmicznych, bo księżycowych.
















Dla odmiany, to samo w kolorze, w barwach naturalnych:



W tym jakże surowym krajobrazie, szczególnie zadziwia... ZAKAZ ŁOWIENIA RYB!!! ;)




A jak dobrze poszukać, można i znaleźć i pojazd kosmiczny... jakże widoczne wieloletnie naloty pyłów i najbardziej wytrwałej na warunki roślinności...








Spytacie, gdzież kosmiczny wędrowiec, który przybył tym statkiem? No cóż, niech będzie on Wam ostrzeżeniem, zanim sami zajrzycie w te rejony...

środa, 9 września 2009

Tym razem celem wędrówki były rozlewiska Noteci.

Początek podróży w Lipkach Wielkich. Mała wioska, wydawałoby się, że typowa „ulicówka”, jednak to chyba nowy układ wsi. Przy drodze widać zabytkowy dworek, obecnie ośrodek szkolno-wychowawczy, jednak odbijając lekko w bok, dojeżdżamy do starej części. Tutaj już daje się zauważyć zupełnie inny niż dla „ulicówki”, promienisty układ ulic, z umieszczonym centralnie neorenensansowym kościółkiem.
Po obejrzeniu kościółka warto pobłądzić po tych uliczkach, bo można znaleźć naprawdę ciekawe klasyczne wiejskie „ruinki”, jak ta na zdjęciu.

Na polach i w lesie powoli daje się zauważyć jesień. Czerwoną jarzębinę na złocącym się już drzewie widziałem co prawda gdzie indziej, tutaj jednak zaskoczyło mnie bogactwo owocującego dzikiego bzu.





No, a teraz szukanie Noteci. Rozlewiska Noteci w okolicy Lipek są strasznie urolnicone. No i niestety, strasznie zmeliorowane. Błądzenie na chybił trafił po bezdrożach prędzej czy później kończy się tym samym – widzimy miejsce, do którego chcemy dojść, ale dzieli nas od niego jakiś kanał. Jedyne co pozostaje, to cofnąć się do jakiejś drogi i liczyć, że prędzej czy później znajdziemy na niej jakiś most. I pal licho, gdy kanał jest szeroki i widać go z daleka – gorzej, gdy jedynym jego śladem jest drobna zmiana roślinności. A nieuwagę można okupić kąpielą, której wolę sobie nie wyobrażać.
Tak więc po kilku próbach wróciłem na „szerokie drogi”. Parę szerokich kanałów obejrzane już z perspektywy mostu, a potem... szukanie Noteci.




„Wsłuchany w twą cichą piosenkę
Wyszedłem na brzeg pierwszy raz
Wiedziałem już, rzeko, że kocham cię, rzeko,
Że odtąd pójdę z tobą”


Niestety, na brzeg wyszedłem tylko raz. Mokry lipiec i słoneczny sierpień zaowocowały nie tylko przyspieszeniem okresu owocowania, ale także bujniejszą roślinnością w obszarach rozlewowych, co potwierdzają także moi znajomi. Tak więc dotarcie do samej Noteci okazuje się nie lada problemem, ale na szczęście udało się.

Potem odbijam w kierunku Ludzisławic, gdzie znajduje się przepompownia zapewniająca, że rowy melioracyjne nigdy nie wyschną, i powrót do Lipek Wielkich.
A idąc wysokim wałem, można dopiero docenić urok małych poletek poprzeplatanych wąziutkich, ale gęsto rozmieszczonych kanalików.