środa, 21 kwietnia 2010

Powoli się budzi ta wiosna ze snu

Słońce, niebieskie niebo, piękna pogoda – aż chciałoby się pojechać nad jezioro. Więc mój wybór padł na Wysoką i pobliskie jezioro Marwicko. Przez Baczynę, Wysoką (tu trzeba uważać, żeby zjechać z głównej drogi), potem za kierunkowskazami „DO JEZIORA” (wzdłuż żółtego szlaku rowerowego). Niestety, to miejskie kąpielisko słabo się przygotowało do pierwszych, wiosennych wizyt gorzowian. Strasznie wyboista droga, a gdy dojedziesz na miejsce – wszędzie wokół pełno śmieci. Na dodatek, wszędzie wokół ścięte drzewa, drzewka, krzewy – w połączeniu ze śmieciami wygląda to niczym atak cywilizacji na naturę.
Na szczęście, im dalej w las, tym mniej śmieci – i od razu piękniej wyglądają wszędobylskie białe zawilce. Cały teren jest strasznie bagienny – co rusz do drogi dochodzą małe strumyczki, niczym liczne jęzory jeziora. Bliżej jeziora – co chwila małe oczka wodne w gąszczu drzew i krzaków, ale droga szybko odbija od jeziora, a gdy już nawet do niego wraca, to i tak wszystko zasłania ściana zeszłorocznych trzcin.
Starając się iść wzdłuż jeziora, przeskakując przez kilka strumyczków i idąc wzdłuż innych, dochodzę do granicy lasu, aby dosłownie kawalątek dalej znaleźć zieloną polanę z pomostem wychodzącym poza krawędź trzcin. Obok, wśród bagienka, drugi, stary pomost, który teraz już służyć może tylko kaczkom. Krótki postój wśród plusku fal, i idę dalej, teraz już szeroką drogą polną, która wyprowadza mnie na ściechowskie pola. Gdy zaczynają się zabudowania, odkrywam najpiękniejszą wioskę północnolubuskiego, ale o tym w oddzielnym odcinku.
Po krótkim zwiedzaniu wioski, wracam nad jezioro,  czerwonym szlakiem rowerowym, jednak gdy znajduję znak ukazujący rower w jelenim porożu, zbliżony do hubertowskiego symbolu, wolę zejść z głównego szlaku, aby nie sprawdzać, co myśliwi mieli na myśli. Więc wzdłuż jeziora, wąską dróżką, którą od jeziora dzieli podmokły teren, i liczne oczka wodne – naturalne kałuże, niektóre tak małe, że można by je zakryć dłonią, inne ledwie ciut większe.
 Jeszcze kawałek, i na uwięzi znajduję jakieś łódki, kawałek, i już z powrotem na kąpielisku. Znów wśród cywilizacji i niestety wśród śmieci.
PS. Niestety, tym razem zapomniałem wziąć aparatu, więc ratowałem się komórką – i stąd ta jakość zdjęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz