czwartek, 20 sierpnia 2009

Polami, polami, po miedzach, po miedzach...

Tyle, że w tą pogodę to raczej nie dalsze słowa o błocku skisłym by pasowały, a druga zwrotka:
„zapatrzona w słońca blask,
to się w wodzie przeglądając,
póki LATO, póki trwa”


Tak, tak... schyłek lata już, a ja dla odmiany, zamiast po przyjemnie zacienionych lasach, postanowiłem poszlajać się po polach. W pełnym słońcu, w upale, i w pobliżu wód, w których i tak nie da się wykąpać.
Tym razem, zaczynamy ze Strzelec. Chwila postoju nad jeziorem Górnym, gdzie zadziornie perkoz dwuczuby pozował do zdjęć, aby za chwilę dawać nura pod wodę. I wypływać kawałek obok, znowu strojąc się do zdjęcia. Trzeba przyznać, że tak blisko perkoza nie widziałem, choć trzeba też przyznać, że rzadko zdarza mi się robić zdjęcia ze środka jeziora (tym razem, z mostku – tym razem był ;) Po drugiej stronie ogromna rodzinka łabędzi (14 „szaraków”), w trzcinach buszują łyski, no słowem ptactwa od groma.





I przepiękna droga wśród brzózek prowadząca do stawu rybnego przy Bronowicach. Ech, stawik piękny, niestety, tak jak pierwszą tabliczkę o zakazie wstępu wyjątkowo prosto nie zauważyć, tak druga była już zbyt widoczna, żeby ją zignorować, więc trzeba było ganiać po ściernisku. Z Bronowic do Wielisławic, całkiem przyjemną drogą brukowo-asfaltową, krótkie bratanie się z tutejszą ludnością i wracamy na drogi i bezdroża.











Tym razem kierunek na Brzozę, choć... małe zaskoczenie jeszcze w Wielisławicach. Niby okres II wojny światowej już dawno za nami, niby okres jaskiniowców też, a tu... piękna rasowa ZIEMIANKA, nawet z kominem ;) Potem chwila leśnego cienia, opalanie się w upalnym polnym słońcu, i dochodzimy do Brzózek. Tu kolejna niespodzianka, tym razem techniczna. Niby normalne, że na wsi można spotkać traktor, ale po raz pierwszy widzę traktor GĄSIENICOWY. O prawosławnym kościółku napiszę w następnym poście, ale cóż, trzeba przyznać, że parę niespodzianek mnie tego dnia spotkało.




















Brzózki... miałem wracać grzecznie do Strzelec, drogą. Ale że mnie urzekł stawek w pobliżu, to do drogi się wracać nie chciało, kierunek mniej więcej na czucie i idziemy. I szczegół, że w pewnym momencie droga się skończyła, miedzą między burakami a zbożem też można przejść.


Godzina 17, Strzelce. Zielona koszulka postanowiła, oprócz oryginalnego nadruku, dorobić się fantazyjnego białego wzorka – osadu z potu. Człowiek cały się klei od potu, a jeszcze go czeka stanie w korku pod Nierzymiem – a mimo to szczęśliwy. Ciekawe, czemu? ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz