Na początku było zboże… jeszcze zielone, jeszcze niedojrzałe, nie marzące jeszcze nawet, by stać się chrupiącym chlebem. Młode niczym dziecięcy podlotek, wyciągało się do góry, byle bliżej życiodajnych promyków słońca.
Okolica była jednolita, jednak ten porządek próbowały zakłócić kwiaty. Najpierw nieśmiało, po jednym, po dwa, po jednej kwitnącej gałązce, ciągle malutkich kwiatów.
To było ledwie ostrzeżenie. Entropia i chaos do boju rzuciły armatnie mięso: chabry.Te, niczym przeciwpiechotne miny wybuchały wokół intensywnym błękitem.
Lecz chaos i entropia dopiero zaczynają atak, wyciągają swe działa i armaty. Momentalnie całe pole pokrywa się czerwienią maków. Tych, które swą magiczną moc zawdzięczają krwi poległych pod Monte Cassino…
Kosmate gałązki, będące jeszcze do niedawna ledwie nieśmiałą forpocztą Wielkiej Armii Kolorów, żwawym fioletem oznaczają miejsca wygranych walk. Tak, to wyka, rozochocona przewagą sprzymierzeńców, pokazuje swą rolę w walce.
Na skrzydle króluje biel. To polny rumianek zajmuje obszary, z których bezwzględnie wyrugował zboże. Teraz rozwiesza swe flagi, białe ze słoneczną żółcią na środku.
Zwycięzcy powoli mieszają się ze sobą. Szczęśliwi, wysoko podrzucają swe kolorowe czapki. Tak, wygrana, WYGRAAAANAAAA!!!
Tak, po raz kolejny Armia Entropii i Chaosu wygrały z Porządkiem wojnę o Piękno. Chcąc uczcić pamięć bohaterów walk, spytacie, gdzie się wojna odbyła, gdzie postawić pomnik? Ta wojna co roku się odbywa, na każdym polu i niejednej łące. I co roku zwycięzcy są ci sami, choć wyczerpani ustępują po pewnym czasie miejsca bezlitosnym kombajnom… Nie wierzycie? Sprawdźcie za rok sami...
Cuuudne maki.
OdpowiedzUsuń