Lubuski Dzień Chleba to co roku impreza bardzo słabo rozpromowana. Do tej pory zawsze dowiadywałem się o niej tuż po. W tym roku na szczęście po znajomości dowiedziałem się już w trakcie, i choć straciłem koncert Big Cyca i Czarno-Czarnych, to chociaż udało się odwiedzić skansen w Bogdańcu chociaż pod koniec tej imprezy.
No cóż, nazwa „skansen” zawsze kojarzyła mi się z czymś większym, z całą starodawną wioską. Niestety, skansen w Bogdańcu to ledwie kilka starych budynków, na dodatek nie wyróżniających się szczególnie na tle pozostałych. Tak więc i sam teren skansenu nie jest szczególnie wielki, nie można było więc zebrać dużej ilości wystawców. To ledwie 4 czy 5 piekarni, za to przedstawiających ciekawie ozdobione bochny chleba (a także inne wyroby piekarnicze). Oczywiście wiele wyrobów to prezentacja nazwy „Lubuski Dzień Chleba”, jednak najbardziej oryginalnym wydała mi się... mapka województwa lubuskiego, doskonale prezentująca nie tylko jego kontur, ale także podział na powiaty i prezentację najbardziej charakterystycznych marek danego regionu.
Jako iż Dzień Chleba wypada co roku krótko po żniwach, to na festynie nie mogło zabraknąć dożynkowych dekoracji. Przecież zboże, z których zostały wykonane, to także podstawowy surowiec do wytworzenia chleba.
Oczywiście, w krainie miodem i winem płynącej nie mogło zabraknąć i miodu, osładzającego smak chleba. Tak więc była to doskonała okazja do popróbowania różnych gatunków miodu, w tym także prawie że krystalicznie cukrowego miodu rzepakowego czy bardzo słodkiej, leistej miodu akacjowego. To także okazja do wywiedzenia się, jakim miodem słodzić nalewki, choć zaskoczeniem okazało się, że najniżej oceniany miód wielokwiatowy, będący mieszanką miodów wszelakich, akurat najlepiej się komponuje z owocami w nalewkach. Jednak po podebraniu miodu pszczołom, pozostaje pytanie, co zrobić z pozostałym woskiem. Więc można... ulepić z niego ozdobną świeczkę, choćby taką jak te na zdjęciu.
Choć trochę szumnie nazwano festyn międzynarodowym, jednak trzeba przyznać, że i wystawca niemiecki się wystawił. Choć lubuskie winem stoi, to właśnie Niemcy prezentowali winiarską tradycję, oferując jednak nie tradycyjne, gronowe wina, ale wytworzone z odwiecznych wiejskich produktów, jak ogrodowe czereśnie czy leśny czarny bez czy czeremcha. Niestety, sąsiedzi zza Odry nie porozumiewali się jedynie w języku Goethego, więc ciężko było dowiedzieć się czegoś ciekawego o metodach wytwarzania tych trunków. To jednak także Niemcy doglądali stoisk, na których zainteresowani (głównie dzieci) mogli popróbować swych sił w starodawnych metodach obróbki zbóż. Tak więc były cepy, były małe młynki do zboża, duża młóckarnia. Oczywiście obejrzeć też można było inne eksponaty wiejskie, nie związane ze zbożem, jak chociażby wiejskie sanie, powozy czy kołowrotek do przędzenia.
Krynci sie wrzecionko
Chytrucko jak może,
będzie ciepły sweder
Na nojwiynkse mrozy.
Ucie sie dziywcontka
Przi kondzieli robic,
Zeby kiedy swiokra
Mogła wos pofolic
Krync ze sie wrzecionko
Chytrucko, chytrucko
Niew sie wełnaprzyndzie
Równiócko, równiócko.
Źródło: stare przyśpiewki ludowe
Mimo iż wstęp do głównego budynku muzeum (dawny młyn) był odpłatny, to warto było zajrzeć i tam. To wyposażona izba chłopska, to kilka różnych instalacji do mielenia zboża, to także różnego typu rzeźby drewniane, także o podłożu religijnym. Choć większość eksponatów niczym nie wyróżnia się na tle innych eksponatów, to jedna salka jest warta szczególnej uwagi. To unikatowa kolekcja młynków do kawy, o której słyszał zapewne każdy, kto interesował się choć trochę skansenem w Bogdańcu. I trzeba przyznać, że to kolekcja bardzo bogata i zróżnicowana, zawierająca młynki zarówno maleńkie, jak i duże, zarówno ręczne, jak i elektryczne z lat chyba 60-tych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz