piątek, 25 czerwca 2010

Starosłowiańskim zwyczajem, czyli noc świętojańska


Jak starosłowiański zwyczaj każe, w noc poprzedzającą dzień świętego Jana nad jeziorami i rzekami odbywa się obrząd sobótki. Korzeni tego święta szukać można jeszcze w czasach przedchrześcijańskich, jednak zabawa związana z tym dniem od początku uważana była przez Kościół za grzeszną, więc nie mogąc jej wytępić, postanowiono ją adoptować. Właśnie z tego powodu nie przypada on w wynikającą z kalendarza solarnego noc przesilenia letniego, ale dwa dni później.
I Gorzów postanowił podtrzymywać tradycję, w końcu Warta jako całkiem poważna rzeka też do czegoś zobowiązuje. Tak więc na placu przed Grodzkim Domek Kultury rozpalono duże ognisko, do którego zaczęli schodzić się (niestety, nieliczni) mieszkańcy grodu. Co bardziej zdolni, prezentowali swoje talenta muzyczne na scenie przed pałacykiem. 
Niektórzy przyszli się tu bawić, niektórzy jednak nie odrywali się od swej pracy. Prządka przędła swe białoniebieskie szaty, kowal próbował wyczarować z bezdusznego kawałka stali coraz to bardziej fikuśne kształty, wojowie ćwiczyli strzelanie z łuku, a i bez bójek na miecze i kije się nie obeszło. Wśród rozmów wojów dawało się słyszeć pogłoski, że współcześni mongołowie do tej pory potrafią ustrzelić zająca z łuku, pędząc galopem przez stepy. Z kolei młodzież bardziej zafascynowana była Wikingami, a w szczególności podpatrzonymi zabawami. Choć bali się samemu spróbować, z rozpromienionym licem opowiadali o zabawie w cztery tarcze. Jak powiadają, grupa osiłków trzymała nad sobą 4 duże, okrągłe tarcze, a najodważniejsi (i zarazem najbardziej opojeni okowitą) śmiałkowie wchodzili na te tarcze, biegając wzdłuż krawędzi tak stworzonego okręgu. 

Jeszcze więcej emocji wzbudzała zabawa o obco brzmiącej nazwie, skull, która nie dorobiła się jeszcze słowiańskobrzmiącej nazwy. Polegała ona na zasadzie „3xnaj: najgłębiej, najmocniej, najsilniej”. A więc najstarsi wojowie najpierw jednym haustem pochłaniali ze swych rogów piwa starając się dopić do dna, następnie najgłośniej, jak im się udawało, wydobywali ze swych gardeł bojowy okrzyk „skull”, a następnie najsilniej jak tylko mogli, walili swym łbem w stół. Na szczęście słowiańska młodzież wykazywała w tej kwestii więcej rozsądku, swojej fascynacji pozostawiając jedynie prawo biernego przyglądania się tej zabawie. Jednak i oni podpatrzyli dla siebie coś w zabawach Wikingów: przeciąganie. W zabawie tej, jeden ze śmiałków kucał na ziemi, a drugi wchodził mu na barana. Śmiałkowie będący na górze dwóch takich par łapali się za ręce, starając jak najmocniej się trzymać. Z kolei ci będący na dole, zaczynali oddalać się od siebie, starając się rozerwać tych na górze.
No, ale co to za noc świętojańska bez wianków. Tak więc młode panny, wspomagane radami swych mam i babć, starały się upleść wianki z tych prawdziwie polskich, polnych kwiatów letnich: maków i chabrów, wplatanych w okręgi z trawy i ziela. Tak więc tuż przed północą w świetle pochodni wszystkie zeszły nad wodę, zapalając świece i puszczając wianki na wodę.
A Warta zapłonęła falą ognia, która swą łuną oświetliła nadrzeczne budynki” - tak chciałoby się rzec, choć niektórym te słowa raczej skojarzą się z legendą o rozpalonej wódce spływającej po ulicach Gorzowa. Niestety, trzeba by mieć bujną fantazję, żeby tak właśnie określić to co się działo. Uczciwie trzeba przyznać, że wianków nie było zbyt dużo, a i świeczki miały tendencję do szybkiego gaśnięcia. Być może niskie świeczki podtapiała woda, a może ten rodzaj świeczek raczej nadaje się do palenia w miejscach gdzie nie ma żadnego ruchu powietrza – pozostaje mieć jedynie nadzieję, że za rok organizatorzy zaproponują jakiś inny rodzaj świeczek.

Wśród lasu brzozowego biegnie droga.
Podmokła ściółka światłem kałuż lśni
Tam słońce tarczą swoją nie zagląda.
spokój dostojny w bieli drzew śpi.
Ktoś mi powiedział o takim miejscu,
że tam zakwita paproci kwiat
i kusi ludzi ,wieść poszła w świat.
Mgła pochłonęła wielu straceńców.
Źródło: Ula2ula, kobieta.pl

Jeszcze chciałem dodać coś o kwiecie paproci. Bo to właśnie w tą noc wśród bagnistych ostępów szukano mitycznego kwiatu, który miał zapewnić na kolejny rok szczęście. Współcześni botanicy dosyć szybko wkładają ten kwiat do ogródka starych mitów i bujd, zapominając jednak, że kiedyś wiedza botaniczna nie była tak szeroka, jak dziś, a współczesna klasyfikacja biologiczna to wymysł z przełomu XIX i XX wieku.
Tak więc z jednej strony ta sama roślina mogła mieć inną nazwę w sąsiednim rejonie, z kolei ta sama nazwa w dwóch różnych wsiach nie musiała oznaczać tej samej rośliny. Poza tym wcześniej paprociami nazywano wszelkie rośliny żyjące na gruntach podmokłych. Paprociami były zatem np.: długosz, gnieźnik, karlik, mokrzyca, nasięźrzał, parlist, podejźron, rososzka, zanognica, zapartnica, zylwa.
Nasięźrzale, nasięźrzale,
Rwę cię śmiale,
Pięcią palcy, szóstą, dłonią,
Niech się chłopcy za mną gonią;
Po stodole, po oborze,
Dopomagaj, Panie Boże”
Źródło: Stara pieśń ludowa

Z kolei można też znaleźć roślinę nazywaną „paprocią kwitnącą”, choć pod tą nazwą kryje się kilka różnych gatunków, jak chociażby wiązówka bulwkowata, długosz, fijolki (nie mylić z fiołkami – fijolki to mianownik liczby pojedyńczej), podejzron, masierzon, języcznik, i trzeba przyznać, że nazwa ta pojawia się nie tylko w języku polskim.


Jeszcze warunek jeden jest mały.
Dusze musi mieć, co słońcem świeci
i innym oddaje prawdę wiary,
oraz godności i kobiecej czci.
Źródło: Ula2ula, kobieta.pl

Jak więc widać, choć wydaje nam się, że Noc Kupały to jeden z bardziej nam znanych obrzędów prasłowiańskich, jednak tak naprawdę święto to obrosło już mnóstwem legend, a dojść do prawdy pewnie nie uda się już nikomu. Ciężko już nawet dojść do prawdziwego znaczenia nazwy tego święta (niektórzy powołują się na słowo kąpiel, inni na staroindyjskie znaczenie – zgromadzenie ludzi, jeszcze inni nawołują do starosławiańskiego bóstwa, które z kolei nie wiadomo czy nie było „upogańszczeniem” Jana Chrzciciela), a i sama data też często jest mylona (Noc Kupały – 20/21 czerwca, noc świętojańska – 22/23 czerwca). Ważne, że choć w sposób odbiegający trochę od oryginału, wciąż podtrzymujemy pamięć naszych przodków i starosławiańskie tradycje.
PS. Współcześni Wikingowie niestety, zapomnieli znacznej części swych zabaw, zwłaszcza skula, 4 tarczy czy przeciągania... zresztą sami zobaczcie, jak się bawią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz